Się wypowiem jako posiadacz dwóch podobnych pedolotów z niemal identycznymi silnikami (do tego stopnia, że jeden da się przerobić na drugi za pomocą ledwie kilku elementów), ale jednym zagazowanym: 106 1,1 z gazem i 306 1,4 bez gazu. I teraz:
jak dla mnie lpg zawsze sie opłaca
I tak i nie. Zależy ile jeździsz i jak jeździsz. Ja kupiłem zagazowane auto typowo na dłuższe dojazdy, Żona dymała do pracy po 65km dziennie + wyloty na zakupy + masa innych rzeczy. Po drodze zmieniliśmy miejsce zamieszkania, tryb życia i z gazu się praktycznie nie korzysta. Pół biedy małe przebiegi roczne, ale przede wszystkim krótkie trasy. Jak mam do zrobienia 1,5km - postój - 1km - postój - 1km - postój, bo coś-tam załatwiam, to nawet nie przełączam na gaz. Nawet jak jest ciepło tak jak teraz, dosłownie godzinę temu wróciłem z takiej drogi, zrobionej w 100% na Pb.
Do tego masz w aucie drugą instalację, która bezobsługowa nie jest - trzeba jej czasami zrobić przegląd, wymienić to co się zużyło, wyregulować, itedeitepe. O ile już masz, a nie zakładasz sam, bo wtedy na wejściu musisz sporo włożyć. A że nowe instalacje są takie "sóper", to wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum dotyczące aut które często się gazuje (czyli chyba każde poza waszym i Smarta ForTwo

), i lista nie ma końca.
Trzecia sprawa - można jeździć jak chyba 9/10 "zagazowanych" w tym kraju - 15 sekund na benzynie, potem na siłę na lpg "bo taniej" i jedziemy. O tym co i jak szlag trafia w aucie przy takim postępowaniu, to są pisane elaboraty - patrz te same fora co wyżej.
Cztery - dogadywanie się sterowania gazem i benzyną. Żeby wymienić tylko rozjeżdżanie się map, wariacje sondy, krokowca i ogólnie wszystkiego co się wiążę ze składem mieszanki... A to ci auto szarpnie, a to zgaśnie, a to wali niespalonym gazem na prawo i lewo, a to chodzi jak ruski traktor, a to...
Pięć - sama oszczędność paliwa. Silnik może zeżreć 15% więcej lpg niż paliwa, a może i >30%. Bo dupna instalka, bo zła regulacja, bo "ten typ tak ma". No i auto nie jeździ tylko na gazie, benzynę i tak musi spalić, i to znacznie więcej żeby sensownie działać niż sobie wyobrażają "zagazowani" - patrz punkt trzeci.
Ostatnio sam zostałem trochę przymuszony i siadłem, pomyślałem, policzyłem. I zmieniam auto albo na benzynę, albo w miarę prostego (czyli bez FAPów, dwumasówek, turbin ze zmienną geometrią i innych takich) diesla. Co z tego że (teoretycznie) oszczędzę na paliwie po 500 czy nawet 1000 złotych rocznie, skoro i tak zwrócę niemałą część tej sumy na przeglądy, regulacje, naprawy. O nerwach nawet nie wspomnę

Musiałbym się zbliżać pod 10 tysi na dłuższych trasach żeby chciało mi się w to bawić. Może ktoś i policzy, że "eee tam, kalkulator na necie powie że zrobisz 4tysiące i się zwróci" - ja mu odpowiem, żeby wstał od ekranu, bo mu się świat realny z wirtualnym pomieszał

ja tez nie przecze tak czy tak picasso mam w benzynie i robie 3 tys rocznie ale jak by był gaz to pewnie robił bym z 5 tys rocznie
Uwierz, to tak nie działa

Na początku jest faktycznie "łaaał, pojadę nad morze za 150 a nie 300 zeta", ale potem wszystko wraca do normy i jeździsz w zasadzie tyle samo.
PS. Tak z innej beczki - ktokolwiek jeszcze wierzy jakimkolwiek poradom / testom / opiniom z pisemek typu "auto świat" (patrz screen na poprzedniej stronie)?